sobota, 17 marca 2012

Żywago. Ciągle żywy.

Znalazłam ostatnio wzór cudownie przetłumaczonej książki, cudownie czytającej się, wciągającej, czasem może z zagmatwaną fabuła, ale w sumie bardzo mądrą, z wieloma przemyśleniami. Uwielbiam książki, które nie są oczywiste. Które nie zawierają samej fabuły, a które są przeplatane mnóstwem myśli, które - albo są rozwinięte, albo można samej rozwinąć w kierunku, który sam się nasuwa. Można się z nim zgadzać albo nie, można mieć swój własny punkt zaczepienia, który zadowala, który rozwija. Po to się w końcu czyta książki. Aby rozwijały. Po to ja czytam. Często mam tak, że nie pamiętam dokładnie fabuły, nie pamiętam bohaterów (moja skaza...), ale za to wyciągam wnioski, myśli, spisuje myśli związane z treścią, do zeszytu z myślami, który już się kończy.

Książką, która zmusza wręcz do takich poczynań jest "Doktor Żywago" Borysa Pasternaka. To lektura, która zachwyca, wciąga, jest dobrze przetłumaczona, zawiera pełno wartościowych myśli. Nie chodzi mi o fabułę, o zawartość historyczną, o myśli na temat Rosji i okolic - to są rzeczy oczywiste. Chodzi mi o myśli o człowieku. O myśli oczywiste, które dopiero wypowiedziane nabierają kształtu i budzą natchnienie lub płoszą.


2 komentarze:

  1. To mamy chyba zupełnie inaczej: mnie drażni często, gdy w powieści pojawia się coś poza rejestracją, zapisem. Owszem, dopuszczam interpretację świata, ale na poziomie gramatyki, nie zaś bezpośredniej artykulacji. Chyba nie interesują mnie przemyślenia pisarza: oczekuję, że da mi on świat, który zbadam, ocenię, w który się zanurzę i przewędruję, a potem samodzielnie wysnuję (bądź nie) wnioski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że u mnie to zależy od wielu czynników - to, czego chcę od świata w książce. W dużej mierze od tego, jak pisze autor. Jeden nadaje się do samej rejestracji zdarzeń, drugi do objaśniania tego na własny sposób. Nadaje się - hm - nadaje się bądź nie, ale w moim odczuciu. A to zaś zależy od danej chwili.

      Usuń