niedziela, 29 stycznia 2012

Syndrom zapętlonej piosenki.


Syndrom często zakłócający rytm dnia, tygodnia, bo przecież jedna piosenka w głowie przez długi okres czasu może nieco nużyć, a najukochańsza stać się najbardziej irytującą.  To zresztą nie tylko samo granie w głowie, ale puszczanie bez przerwy w odtwarzaczu.

Ciekawe jest to, że najczęściej syndrom się powtarza co do niektórych piosenek, przynajmniej ja tak mam; nie wiem, jak reszta. Ułożyłam sobie TOP 5 takich utworów, które regularnie przychodzą mi na myśl. Albo przy okazji jakichś okoliczności, albo same z siebie. Gdzieś się słowo przypomni… Ktoś ją puści w radio. Cokolwiek.

Przestawiam więc zupełnie subiektywną listę utworów mocno zapętlonych.

1.      Myslovitz – Przypadek Hermana Rotha.
2.      PJ Harvey  - The mess we’re in
3.      Placebo – Every you every me
4.      Świetliki – Elektra
5.      Afro Kolektyw – Wiążę sobie krawat.


I na dziś jeszcze jeden wniosek: trzeba by było nauczyć się w końcu ściągać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz