Syndrom często zakłócający rytm dnia, tygodnia, bo przecież
jedna piosenka w głowie przez długi okres czasu może nieco nużyć, a
najukochańsza stać się najbardziej irytującą. To zresztą nie tylko samo granie w głowie, ale
puszczanie bez przerwy w odtwarzaczu.
Ciekawe jest to, że najczęściej syndrom się powtarza co do
niektórych piosenek, przynajmniej ja tak mam; nie wiem, jak reszta. Ułożyłam
sobie TOP 5 takich utworów, które regularnie przychodzą mi na myśl. Albo przy
okazji jakichś okoliczności, albo same z siebie. Gdzieś się słowo przypomni…
Ktoś ją puści w radio. Cokolwiek.
Przestawiam więc zupełnie subiektywną listę utworów mocno
zapętlonych.
1.
Myslovitz – Przypadek Hermana Rotha.
2.
PJ Harvey
- The mess we’re in
3.
Placebo – Every you every me
4.
Świetliki – Elektra
5.
Afro Kolektyw – Wiążę sobie krawat.
I na dziś jeszcze jeden wniosek: trzeba by było nauczyć się w końcu ściągać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz